Wojciech Młynarski, "Od oddechu do oddechu"

Obszerny wybór wierszy i piosenek Wojciecha Młynarskiego "Od oddechu do oddechu" daje wyobrażenie o skali i mocy jego pióra. Większość tych tekstów znamy z perfekcyjnej interpretacji samego autora, jednak dopiero w skupionym czytaniu ujawniają swoje nieprzeciętne walory literackie.
Kunszt poetycki Wojciecha Młynarskiego zasadzał się na tym, że w z pozoru lekkich, dowcipnie błyskotliwych piosenkach umiał zawrzeć znaczące przesłania, mniej lub bardziej świadomie wnikające do wyobraźni i sumień słuchaczy. Oczywiście, oczytany erudyta skorzysta z jego dorobku bardziej, choć i zwykły zjadacz chleba odnajdzie bliskie sobie klimaty. Bez względu jednak na szczebel edukacji odbiorcy, zawarte w tekstach drogowskazy moralne są równie czytelne dla nich obu.
Młynarski był arcymistrzem subtelnej aluzji. Każdy z jego utworów wychodzi od podpatrzonego, wręcz banalnego szczegółu i na jego kanwie snuje wątek opowieści zmierzającej do przewrotnej puenty. Dreszcz przenika odbiorcę dopiero wtedy, kiedy skalę mikro przełożymy na skalę makro, jak choćby w tekście o dzieciach zirytowanych niemożnością ułożenia puzzla.
"Po co my tu główkujemy,wytężamy się od nowa,po co dopasowujemy,jak się nie da dopasować?!Ja bym mógł do ciemnej nocki
tak układać z wami razem,Ale dajcie nowe klocki –
albo zmieńcie ten obrazek!"["Układanka", 1977]
Obrazek zmienił się dość istotnie dwadzieścia dwa lata później. A czy wszystkie klocki ułożyły się należytym porządku, to już zupełnie inna kwestia. Poruszana przez autora w wielu tekstach z prawdziwie obywatelską troską.
"A zapłakane oczy lśnią,otula się marcową mgłąsmutny pociąg i odpływa w dal, hen w dal,o ciepłym, dobrym domu senw tunelu czarnym ginie, hen,nie tak malował pan Chagall!"["Tak, jak malował pan Chagall", 1981]
Prawie każdą z piosenek i wierszy zebranych w tomie "Od oddechu do oddechu" należałoby cytować dla ich walorów czysto estetycznych. Wrażenia poznawcze przy odczytaniu konkretnego tekstu pogłębią się jeszcze przy ustaleniu daty jego powstania. Jak na przykład w piosence, skąd wydawca zaczerpnął tytuł książki.
"A ja muszę po każdym odbiciuoddech chwytać i zaciskać dłoń,oddech, co mnie utrzyma przy życiu,gdy nade mną znów zamknie się toń.Ta myśl nadzieję wraca mi, bo cóż,choć pieśń ta jest ogólnie nie do śmiechu,miast czuć na sobie wstrętny, rybi śluz –wybieram życie od oddechu do oddechu…"["Piosenka tonącego", 1983]
Czytelnika należałoby ostrzec, że lektura utworów Wojciecha Młynarskiego jest zajęciem tak wciągającym, że aż niebezpiecznym. Nad treścią niejednej piosenki można spędzić kwadranse, jeśli nie godziny, śledząc niezrównany tok myśli poety, jak i bogactwo gier słownych, w których autor nie ustępował mistrzom gatunku: Jeremiemu Przyborze czy Stanisławowi Barańczakowi. Z prestidigitatorską zręcznością mnoży Młynarski rytmiczne miary wiersza, wplatając często w głąb swych tekstów rymy układające się na wzór limeryków.
"Nie ma nic milszego, niech, kto chce, mi wierzyniż rodzinny obiad w sielskiej atmosferze,obrus świeży leży,starsi znad talerzydo młodzieży szczerze szczerzą się.Wujek Leon z punktu ku kuzynkom czteremz odpowiednim zmierza żartem czy duserem,dziadzio je z orderem,kuzyn z propellerem,ciocia tartym serem sypie w krąg "["Obiad rodzinny", 1968]
Piosenka "Obiad rodzinny" jest istną kopalnią tematów dla filologów i językoznawców. Wspaniałe rymy, doskonałe aliteracje, zadziwiająca inwencja słowotwórcza. I jakby tego było mało – fantastyczny słuch językowy, pozwalający zaprząc dość skomplikowane wyrażenia obcojęzyczne w rytm klarownej polszczyzny.
"Ciocia kiedyś chciała skonać na anewryzm,bo dziadkowi nagle order wpadł w horsd'oeuvre'y
i na wpół go przegryzł,podśpiewując: 'Every-body love somebody, smaczne to'!"["Obiad rodzinny", 1968]
Autor: Janusz R. Kowalczyk, marzec 2017
2017/03/21