Jacek Fedorowicz, "Święte krowy na kółkach"

"Święte krowy na kółkach" to zbiór felietonów, które wyszły spod pióra Jacka Fedorowicza, znakomitego satyryka i wnikliwego obserwatora naszej codzienności. Poddaje w nich ogólniejszej refleksji sporo sytuacji na tyle banalnych, że przestaliśmy je dostrzegać, chociaż dotkliwie utrudniają nam życie.
Zdroworozsądkowe podejście do problemów naszej rzeczywistości jest zasadniczym walorem tomu, wraz z lapidarnie trzeźwym, zawsze przewrotnie dowcipnym komentarzem, zakończonym mistrzowską puentą. Tu już dochodzi do głosu prześmiewczy instynkt Jacka Fedorowicza, którego teksty – czy to mówione (z estrady, przed radiowym mikrofonem, obiektywem kamery) czy też pisane – rozpięte są między lapidarnym stwierdzeniem faktu, a uogólniającym wnioskiem, sugerującym możliwości naprawy sytuacji. Autor podchodzi do rzeczywistości najzupełniej serio, nawet wtedy, gdy jego propozycje rozwiązań mogą wydać się czytelnikowi całkowitą abstrakcją.
Słowem, Jacek Fedorowicz celuje w wyławianiu rozmaitych niedogodności komplikujących nam życie. Jego felietony ukazują jak jest, z wyraźnym wskazaniem jak być powinno. Podpowiadają czytelnikowi metody radzenia sobie w przypadkach szczególnie uciążliwych, które na ogół wynikają z czyjejś beztroski, choć najczęściej z urzędniczej "radosnej twórczości", czyli zabezpieczania sobie tyłów – od decydenta poczynając, a na szeregowym biuraliście kończąc.
W opisie najnowszej rzeczywistości autorowi przychodzi w sukurs nieszczęsne polskie dziedzictwo powojennych strat – tych ściśle materialnych, ale i duchowych, zawłaszczanych i dostosowywanych do własnych potrzeb przez prominencką administrację ówczesnego układu politycznego. I choć autor powołuje się na dzieje własnej rodziny, z pewnością przodków niejednego z czytelników felietonów pana Jacka dotknęły podobne doświadczenia. Cytowana tu dygresja dotyczy rozważań wokół planów ewentualnej przeprowadzki autora:
"Na przełomie stuleci kapitalizm oferował nam już wszystko, czego dusza zapragnie. Jako wzięta małpa, po latach bojkotu znów telewizyjna, mogłem nawet pomyśleć o jakimś niewielkim domku z ogródkiem, apartamencie na Żoliborzu, lub może wrócić śladami Dziadka Jana Fedorowicza do Konstancina, choć tam to już w charakterze burżuja nieco zdeklasowanego (Dziadek miał przy ulicy Potulickich piękną willę; walory posesji docenił pod koniec życia Władysław Gomułka i był uprzejmy w niej zamieszkać, oczywiście nie na zaproszenie Dziadka) – jednym słowem mogłem wszędzie, oczywiście w granicach wyznaczonych wysokością stosunkowo skromnej górki uciułanych pieniędzy."
Nie sposób nie zachwycić się wyrafinowaną formą cienkiej autorskiej ironii zawartej w tym z lekka nostalgicznym wspomnieniu. Jacek Fedorowicz zwykł powtarzać, że przez lata występów w telewizji, w teatrze czy na estradzie starał się usilnie o wyrobienie sobie wariackich papierów – polewając publiczność wodą, stając na głowie, wygłupiając się, ile wlezie. Dzięki zdobyciu takich papierów mógł już bezpiecznie uprawiać drugi nurt swojej twórczości, przeznaczonej dla wtajemniczonych, co między innymi zaowocowało jego felietonistyką.
Należy przy tym podkreślić, że książka nie ma nic wspólnego z "kombatanckim" utyskiwaniem na dziejową niesprawiedliwość lub ten czy inny kaprys losu. Autor nie należy na szczęście do klubu malkontentów, upatrujących zła wyłącznie w niekompetencji rządzących. Obrywa się również rządzonym, którzy w swoich niby to obywatelskich oczekiwaniach nader często kierują się zdecydowanie osobistymi (egoistycznymi) pobudkami, jak ma to miejsce w przypadku grupek mieszkańców występujących przeciw zagęszczaniu ich okolicy.
"Protesty takie są zresztą nieodłącznym elementem każdej powstającej w mieście budowli, ponieważ każdy osiedlający się w mieście uważa, że on powinien być tym ostatnim, co się osiedlił, a wszyscy następni powodują już nieznośny tłok."
Chapeau bas dla autora przed godną mędrca, miażdżącą logiką wywodu. Przemawia ona zapewne do każdego, może poza samymi zainteresowanymi. I na tym polega uwidoczniony przez Jacka Fedorowicza problem, żeby wszelkie działania podejmować w zgodzie z realnymi potrzebami, a nie tylko z własnym widzimisię.
Inny przytyk do charakteru rodaków zawarł autor w swoich "Refleksjach sportowych":
"W Polsce jest tak, że od sportowców wszyscy bezwzględnie wymagają wszystkiego tego, czego za żadne skarby nie wymagaliby od siebie. Może to zresztą cecha nie tylko polska, ale ogólnokibicowska, nie wiem, z całą pewnością jednak w naszym niespecjalnie usportowionym kraju żaden sportowiec, który nie zdobył najwyższego lauru, który nagle z kimś przegrał, czegoś nie doskoczył, gdzieś w porę nie dobiegł, kopnął i nie trafił, nie może liczyć na pobłażanie kibiców i prasy. Zawsze ktoś powie lub napisze, że zawiódł, zlekceważył, nie dał z siebie wszystkiego."
Autora szczególnie dziwi ten ostatni zarzut, bo niby skąd się bierze ta zdumiewająca pewność siebie? Skąd wygłaszający tę opinię wie, że tak jest istotnie? Czyżby sportowiec dopiero wtedy dawał z siebie wszystko , gdy z wysiłku umrze na mecie?
Niewątpliwą siłą tych felietonów jest, jak widać, solidna autorska argumentacja, absolutnie nie do zbicia. Ma to szczególną wymowę w przypadku niektórych, ostrożnie kpiarskich, polemik z pewnymi posunięciami ekip rządzących. Jak choćby ta o "każdym nowo wyciągniętym dokumencie SB, z którego ma wynikać, że niejaki Bolek obalił komunizm na zlecenie komunistów, którzy bardzo chcieli, ale jakoś krępowali się zrobić to osobiście".
Zbiorek obfituje w rozmaite spostrzeżenia, które niekoniecznie odnoszą się do historycznych czy politycznych uwarunkowań, epoki etc. Są bowiem po prostu dowcipne w każdym okolicznościach, bez względu na czas i szerokość geograficzną. Subtelny żart, a gdzieniedzie cięty dowcip, są organicznie wpisane w narrację tych tekstów.
"Pewien mój złośliwy znajomy lekarz od lat powtarza, że jak pacjent ze wszystkich sił chcę wyzdrowieć, to medycyna jest bezsilna."
Lektura "Świętych krów na kółkach" każdemu czytelnikowi dostarczy niezapomnianych wrażeń w kontakcie z inteligentnym humorem. Zaręczam.
Autor: Janusz R. Kowalczyk, marzec 2017
2017/03/27