Jerzy Jankowski (Yeży Yankowski)

Poeta, publicysta, dziennikarz, pionier futuryzmu w Polsce. Urodzony w 1887 roku w Wilnie, zginął w 1941 roku w Kojranach.
Bruno Jasieński pisał, że był "tragicznym zwiastunem i Jan Chrzcicielem polskiego futuryzmu", "symbolem nowej odradzającej się psychiki polskiej". Dziś praktycznie zapomniany, pozostał po nim tylko jeden tomik – "Tram wpopszek ulicy" z 1919 roku. Jednak wiersze w nim zawarte były iskrą zapowiadająca nadejście całej awangardy literackiej międzywojnia.
"Rytmy miasta"
Urodził się i wychował w Wilnie w rodzinie inteligenckiej. Tam uczęszczał do gimnazjum, skąd został wydalony z "wilczym biletem" za przewiny natury politycznej. By uzyskać świadectwo dojrzałości wyjechał aż do Kronsztadu. Zaczął studiować prawo w Petersburgu, lecz znów nie dane mu było dokończyć edukacji. PPS, w którym działał, oddelegował go do "partyjnej roboty". Był rok 1905, w Królestwie Polskim wybuchła rewolucja. Jankowski działał jako agitator wśród łódzkich robotników. Jak wspominała w 1922 roku jego siostra, Janina Jankowska-Orynżyna:
"Po raz pierwszy Jerzy zobaczył miasto fabryczne, zjeżone kominami zamiast kościelnych wież. (…) Wchodził w nieznany i fantastyczny świat pracy. (…) Jeszcze bardziej niż maszyny urzekał go mityczny dotąd Proletariat".
Echa tych wydarzeń powracały później w jego twórczości. Jankowski wprowadził do poezji polskiej zarówno fascynacje metropolią i nowoczesną techniką, jak i wielkomiejskiego everymana z jego codziennymi zmaganiami. Tytułowy "Tram wpopszek ulicy" z debiutanckiego tomu jest synekdochą ulicznej barykady:
Droga do futuryzmu zajmie mu jednak jeszcze parę lat. Za udział w rewolucji musiał opuścić zabór rosyjski i kontynuował studia w Lipsku, Paryżu i Dorpacie.
W 1906 roku zaczął pisać felietony do "Gazety Wileńskiej" pod pseudonimem Jerzy Szum. Odtąd większość czasu wypełniała mu gorączkowa praca dziennikarska. Jego dorobek na tym polu był niezwykle bogaty: publikował siarczyste polemiki (głośna była wówczas jego krytyka ugodowej postawy Aleksandra Świętochowskiego wobec kwestii niepodległościowej), felietony społeczno-polityczne, recenzje teatralne i filmowe, korespondencje zagraniczne. Jerzy Wasowski pisał, że "kroił się na najlepszego mówcę w Polsce" i "błysnął niepospolitym talentem pisarskim". Dodał jednak: "Błysnął, bo trwało to niedługo". Pomiędzy 1906 a 1920 pisał m.in. dla "Przeglądu Społecznego", "Nowej Gazety", "Marchołta", "Złotego Rogu", "Kuriera Polskiego."
W 1912 roku zakłada własne pismo ("niezależne i demokratyczne", jak głosił podtytuł) "Tydzień", którego ukazuje się 27 numerów. Publikują u niego m.in. Bolesław Leśmian, Bruno Winawer, Zygmunt Kisielewski, Leon Wasilewski.
"Futuryzmu bżask"
Równolegle rozwijał swoje poetyckie zainteresowania. W latach 1909-1910 zorganizował w Wilnie grupę literacko-artystyczną "Banda". W czasach zaborów kiedy, jak stwierdził Edward Kozikowski, "nikomu się nie śniło nawet o organizowaniu tego rodzaju zrzeszeń", a boom literackich ugrupowań nastąpi za 10 lat. Efektem jej działań jest tom "Żórawce" prezentujący twórczość młodych wileńskich poetów, plastyków i kompozytorów.
We wczesnych utworach skłaniał się ku symbolizmowi. Czerpał inspiracje m.in. z litewskiego folkloru. W przededniu wybuchu wojny światowej coraz bardziej wkraczał w orbitę wpływów Marinettiego i innych awangardzistów włoskich i rosyjskich. W artykule "Uwagi, sądy…" z 1914 roku wyliczał, w charakterystycznej dla futurystów manierze telegraficznego skrótu, następujące zagadnienia, którymi powinna zająć się nowa poezja:
"Afisz. Szyld. Reklamy. Kino. Kabaret. Komin. Trąbka samochodu. Ryk syreny. Brzęk elektryczny tramwaju. Hurkot maszyny. Świat skrzydeł i furkotanie śmigła. Trzask walących się domów. Felieton. Artykuł dziennikarski na szarej płachcie gazety pisany w pośpiechu i gniewie. Elektryczność miast. Piosenka".
Latem 1914 roku publikuje w "Widnokręgach" dwa wiersze, które są pierwiosnkami polskiego futuryzmu i realizacją wyżej wymienionych poetyckich zadań: "Spłon lotnika" i "Maggi". Z ówczesnych relacji prasowych wynika też, że publikował w trakcie wojny (jako pierwszy w kraju) futurystyczne manifesty, nie zachowały się one jednak do dziś.
W "Spłonie lotnika", rapsodzie poświęconym katastrofie aeroplanu, wyraził uczucia fascynacji i lęku, który budziły nowoczesne wynalazki. W przestworzach, "pięć tysięcy metruf nad ognistem pląsawiskiem miast":
W "Maggi"– historii Józka, ulicznego dziecka, wprowadza całą gamę chwytów, które wkrótce będą znakiem rozpoznawczym polskiego futuryzmu: poetykę szyldów reklamowych i reporterskich sprawozdań, zapis kolokwialnego języka, "nadziemskie piękno kinematografu". Tak recenzował wiersz Tadeusz Sinko:
Dawniej (…) zrobiono by z niej sentymentalną nowelkę z podkładem dydaktycznym (do czego prowadzi żądza używania i zgubny wpływ kina), dziś jest to szereg migawkowych zdjęć z ulicy. (…) Maggi jest rapsodem wielkomiejskiego bruku (…).
"Tram wpopszek ulicy"
Tomik Jankowskiego musiał zwracać na siebie uwagę, gdy pojawił się w księgarniach w 1919 roku. Wydrukowany został na szarym papierze pakowym, bez numeracji stron, za to z oryginalnym układem typograficznym. Już z okładki epatował przedziwną ortografią - autor podpisał się jako Yeży Yankowski. Jak jednak twierdził:
"Autor nie kusi się bynajmniej o reformę ortografii. Pisze tak, jak czyni to olbżymia większość ludzi nieuczonych w Polsce".
"Tram" jest podzielony na trzy części. Pierwsza, "Rytmy miasta", prezentuje 16 utworów będących odpowiedzią Jankowskiego na europejski futuryzm. W drugiej, "Złotych trosach" zamieścił swoje najstarsze wiersze, pochodzące jeszcze z czasów wileńskich "Żórawców". Poprzedził je następującą przedmową:
"Autor zamieszcza poniżej żeczy pokrewne symbolizmowi nie pszez przywiązanie do tego kierunku, z kturego otsząsnąć się zdołał, lecz jedynie pszez wzgląd na sprawę rozwoju formy poetyckiej. Ojczyzna autora – Litwa, zaledwie pszeczuwa urbanizm, neohumanizm i świadomość kosmiczną – pierwiastki składowe futuryzmu".
Na trzecią część, "Bżegiem Lety", składają się poddane poetyckiej obróbce fragmenty wcześniej drukowanych przez Jankowskiego w prasie felietonów i esejów. Tym zabiegiem zamanifestował swój awangardowy antytradycjonalizm – dla futurysty gazetowy artykuł komentujący bieżące wydarzenia był równoprawnym z poezją dziełem literackim.
Na okładce "Tramu" wyszczególnione są tytuły innych pism Jankowskiego, które jednak nigdy się nie ukazały, a ich rękopisy zaginęły. Wiadomo, że pracował m.in. nad powieścią "Święte jeziora" i przygotowywał wraz z działaczami białoruskimi książkę "Nad krynicami duszy słowiańskiej. Białoruś współczesna".
Papież i król świata
"Tram" pojawił się na rynku, gdy rozpoczynał się literacki boom międzywojnia. Jankowski nie był już osamotnionym doboszem awangardy. Dołącza do młodego pokolenia warszawskich futurystów – Anatola Sterna i Aleksandra Wata. Współtworzy Klub Futurystów "Czarna Latarnia", który występuje z pikadorczykami w podziemiach warszawskiego Hotelu Europejskiego. Organizuje w Wilnie cykl wieczorów poetyckich, na które ściągają Antoni Słonimski, Jan Lechoń i Anatol Stern. Ostatni z nich, atmosferę tamtych dni przedstawił w wierszu "Reflektory":
We wspomnianym utworze Stern tworzy coś na kształt osobistego pocztu poetów nowej epoki. Wymienia Jankowskiego wśród takich nazwisk jak Jean Cocteau, Władimir Majakowski, Tristian Tzara. Jego wiersze będą recytowane na awangardowych poezowieczorach, jednak w samym futurystycznym przewrocie lat dwudziestych, czasach jednodniówek i artystycznych prowokacji, Jankowski już nie uczestniczył.
Od 1921 roku zaczął wycofywać się z życia publicznego. Pogłębiający się alkoholizm doprowadził go do zaburzeń psychicznych. Resztę życia spędził w szpitalu psychiatrycznym w podwileńskich Kojranach, gdzie wedle relacji J. Wasowskiego:
(…) był papieżem i królem świata. Rządził, reformował życie ludzkości. Miał wśród chorych swoją świtę, wierną mu przez cały czas, wierną fanatycznie. Przemawiał, wygłaszał kazania. Lekarze mówili, że dawał swoim słuchaczom wiele przeżyć wzniosłych.
Zginął tragicznie w 1941 roku, gdy do Wilna wkroczyli hitlerowcy. Został zamordowany, tak jak inni pacjenci szpitala, zastrzykiem fenolu w serce. Anatol Stern wspominając po latach swoich futurystycznych towarzyszy napisał o nim:
Autor: Patryk Zakrzewski, marzec 2017
Bibliografia:
- „Tram wpopszek ulicy: skruty prozy i poemy”, Warszawa 1920 (Zobacz na Polona.pl https://polona.pl/item/22015572/3/)
Źródła:
- Edward Kozikowski – Łódź i pióro. Wspomnienia o pisarzach pochodzących z Łodzi lub z Łodzią związanych, Łódź 1972
- Paweł Majerski – Jerzy Jankowski, Katowice 1994
- Sergiusz Sterna-Wachowiak – Miąższ zakazanych owoców. Jankowski – Jasieński – Grędziński, Bydgoszcz 1985